Wywiad z Jakubem Kosowskim

Prezentujemy treść rozmowy z nowym zawodnikiem Dartomu Bogorii Grodzisk Mazowiecki Jakubem Kosowskim.

1.    Kuba miło mi cię powitać w Dartom Bogorii i na początku chciałbym zapytać jak ma się twój bark po okresie przygotowawczym?
 Mi również jest bardzo miło, że znalazłem się tutaj w drużynie aktualnego wicemistrza Polski i jednej z najlepszych drużyn Superligi ostatnich kilku lat, a co do barku wszystko jest w jak najlepszym porządku. Po operacji nie ma już w ogóle bólu. Rehabilitacja cały czas trwa wiadomo nie można odpuszczać wzmacniania tej ręki, ale jak na razie odpukać wszystko jest bardzo dobrze.

2.    Zanim przejdziemy do celów i oczekiwań na ten sezon, powiedz w jaki sposób i w jakim wieku rozpoczęła się twoja przygoda z tenisem stołowym?
 Przygoda z tenisem stołowym w moim przypadku zaczęła się w wieku 6 lat, wówczas ojciec zabierał mnie na różne wydarzenia sportowe: hokej, żużel, a w domu w salonie mieliśmy stół do tenisa stołowego i chyba nawet bardziej z nudów to wszystko się zaczęło. Cały czas prosiłem tatę żeby ze mną podbijał potem były jakieś miejskie i szkolne turnieje i tak to się we mnie zaszczepiło i zostało do dzisiaj.

3.    Kiedy uświadomiłeś sobie, że tenis stołowy stanie się istotną częścią twojego życia i będziesz uprawiał ten sport profesjonalnie?
 Myślę, że wszystko zaczęło się gdy miałem 10 lat. Byłem wtedy na zielonej szkole i kiedy z niej wróciłem tata zapisał mnie do klubu sportowego, był to bodajże AKS Chorzów. Było to okres wakacyjny, chyba sierpień i mówiono że po wakacjach to wszystko się skończy, że nikt już nie będzie przychodził na treningi itd.. Jednak mi się podobało i tata woził mnie dalej. Na początku był strach, wiadomo nowi ludzie, nowe otoczenie, wywołało to we mnie lekki niepokój. Jednak zacisnąłem zęby i tak to już zostało do dziś.

4.    Jak reagowali twoi rodzice na częste wyjazdy związane z zawodami i obozami?
 Jeśli chodzi o wyjazdy to już w wieku 12 lat trafiłem do ośrodka szkoleniowego w Gdańsku. Początkowo mama była bardzo przeciwna temu wyjazdowi, ale dla mnie liczyło się tylko to żeby móc grać i trenować z najlepszymi. Pomimo, że po półrocznym pobycie w ośrodku trener Leszek Kucharski powiedział, że nigdy nie widział tak połamanego zawodnika  jak ja, jednak mnie cechowała zawsze nieustępliwość i chęć pracy. Jakieś atuty również miałem, skoro mnie nie odesłali do domu po tym pól roku(śmiech), wszystko było w moich rękach . Wiadomo na początku nie wyglądało to może pięknie technicznie, ale ważniejsza była dla mnie ta radość z gry i możliwość rozwoju. Jedna z fajniejszych  rzeczy  z tamtego okresu to chyba fakt, że szkoła była podporządkowana pod nasze  treningi, przez co było mniej zajęć w szkole i chyba to też na początku ciągnęło mnie do tego Gdańska.

5.    A jak z perspektywy czasu wspominasz swój tenisowy okres dojrzewania, mam tu na myśli liczne obozy czy też turnieje ogólnopolskie i międzynarodowe?
 Teraz jak sobie to wszystko przypominam to fajnie by było przejść przez to wszystko jeszcze raz, ale wtedy gdy miałem 12 lat w pierwszą noc w ośrodku Gdańsku, gdy moi rodzice i reszty chłopaków wyjechali nie było to łatwe i człowiek łze uronił. Tym bardziej, że początkowo między chłopakami w grupie była rywalizacja, oczywiście jak to w tym wieku jeden chciał być lepszy od drugiego. Jednak trzeba było zacisnąć zęby i skupić się na rzeczy dla której się tam przyszło. Wiadomo to była szansa dla nas, ja pochodzę z Bytomia miasta gdzie może nie ma wielkich tradycji tenisowych, choć w tamtym okresie prosperowało wiele zakładów: huty i kopalnie i Górny Śląsk pod kątem tenisa stołowego był mocny. Kluby miały się dobrze, ale wiemy jak to się potoczyło,  gdybym nie trafił wtedy do Gdańska, to nie wiem gdzie bym teraz był i co robił. Dlatego w tym miejscu chciałbym podziękować, Jarkowi Kołodziejczykowi, gdyż dzięki jego inicjatywie to wszystko się zaczęło.

6.    Jakie twoim zdaniem zdolności i cechy charakteru są bardzo ważne, aby osiągnąć sukces w takim sporcie jak tenis stołowy?
 Wiadomo różni są zawodnicy, jedni rodzą się z rakietką w ręku, drudzy potrzebują poświęcić na to więcej pracy, ale każdy to powtarzam, wszyscy trenerzy, że talent to 10%, a praca to 90% sukcesu i od tego się nie ucieknie. Jeśli nie będzie się pracować nad sobą w każdym aspekcie, chodzi mi o trening techniczny, trening taktyczny czy też mentalny, to o ten sukces będzie ciężko. Trzeba cały czas otwierać się na zmiany, czy też nowe rozwiązania w grze. Poza tym każdy zawodnik musi mieć w sobie tą chęć ciężkiej pracy, wygrywania  i poznawania cały czas tej dyscypliny na nowo.

7.    W ostatnim sezonie po wielu latach gry na Zachodzie wróciłeś do Superligi czy zaskoczył Cię wysoki poziom rozgrywek?
 Poziom mnie na pewno nie zaskoczył, bo przez kilka sezonów grałem w Bundeslidze najmocniejszej lidze w Europie. Dlatego dzięki doświadczeniu zdobytemu w Niemczech byłem  i jestem gotowy, żeby rywalizować z najlepszym zawodnikami. Po wielu latach spędzonych za granicą byłem już trochę zmęczony tą samotnością. Oczywiście miałem tam dużo kolegów i przyjaciół, ale to nie jest to samo co rodzina i życie w Polsce, dlatego postanowiłem wrócić i spróbować swoich sił w Superlidze.

8.    Pobyt w którym klubie zagranicznym klubie wspominasz najlepiej i dlaczego?
 Myślę, że będzie to SV Plüderhausen z którym zdobyłem Puchar ETTU i Puchar Niemiec w sezonie 2008/2009 i 2009/2010, to były moje dwa najlepsze sezony. Nie tylko w pucharach, ale również w lidze. Miałem bardzo dobry bilans indywidualny, do tego drużyna wygrywała. Grałem wówczas bardzo dobrze, ogrywałem zawodników wyżej notowanych od siebie w rankingu ITTF. Wszystko szło w bardzo dobrym kierunku. Aczkolwiek każdy sezon spędzony w innych klubach coś mi dawał, zbierałem różne doświadczenia. Najważniejszy był dla mnie jednak fakt, że udało mi się spełnić moje marzenie jakim od rozpoczęcia kariery była gra w Bundeslidze. Dlatego te dwa sezony SV Plüderhausen wspominam najlepiej

9.    Jeśli chodzi o trening jakie główne różnice dostrzegasz pomiędzy treningiem w Niemczech, a treningiem w Polsce?
 W czasie kiedy ja wyjeżdżałem z kraju w 2001 roku po pobycie w ośrodku w Gdańsku, grałem w Odrze Księginice i tam w zasadzie trenera nie mieliśmy w ogóle, byliśmy sami pozostawieni sobie. Wydaję mi się, że nie ma takiego zawodnika, który miałby w sobie tyle samozaparcia i samodyscypliny, że za każdym razem sam pójdzie na trening i trener nie jest mu potrzebny. Zawsze jeśli jest ktoś z boku i pomaga temu zawodnikowi rozwijać się, to zwiększa to motywację. Chociaż powinna być ona taka sama nawet jeśli trenera nie ma, ale wiadomo różnie to bywa. Różnica po wyjeździe była od razu widoczna, gdy wyjechałem do drugoligowego Hagen miałem możliwość trenowania w ośrodku Borussi Dusseldorf, gdzie pod swoje skrzydła wzięło mnie dwóch Chorwackich trenerów Mario Amizic  i drugi, który był odpowiedzialny za trening fizyczny. Poza tym miałem w zasadzie na co dzień styczność z czołówką europejską i światową. Było to dla mnie bardzo ważne, że miałem się od kogo uczyć. Jeśli chodzi o różnice jakie mogę zauważyć po 11 letnim pobycie za granicą, a kilkoma miesiącami odkąd jestem zawodnikiem Bogorii, to muszę przyznać, że w swojej karierze nie trafiłem jeszcze na takiego trenera jak Tomek Redzimski, który w ciągu tego krótkiego czasu przekazał mi dużo istotnych wskazówek, które mam nadzieje przełożą się na moja jeszcze lepszą gra.

10.    A organizacyjnie czy naszym klubom w Superlidze dużo jeszcze brakuje do standardów organizacyjnych Bundesligi?
 Może  jest jeszcze malutka różnica. Wynika to z tego, że kluby niemieckie mają większe możliwości finansowe, dysponują większym budżetem. Myślę, że mogą sobie wybudować halę tylko na potrzeby tenisa stołowego, dzięki czemu masz hale tylko dla „siebie” i nikt w trakcie treningu ci nie przeszkadza. U nas hala sportowa musi z kolei służyć dla wielu dyscyplin sportu. Jednak to jest wrażenie czysto wizualne, lepsza czy gorsza hala nie przeszkadza w odnoszeniu sukcesów, może się jedynie pogorszyć tylko jakość treningu, jeśli np. w tym samym czasie na salę wchodzi inna grupa sportowa. Wracając do Bundesligi nie wiem jak to teraz tam wygląda, ale podejrzewam, że nie jest gorzej. Jednak w Polsce wygląda to już również dużo lepiej niż przed moim wyjazdem, Superliga naprawdę zmienia się na lepsze  o czym świadczą chociażby zawodnicy którzy chcą u nas grać ,transmisje internetowe czy telewizyjne. Tego 15 lat temu nie było, natomiast minusem jest fakt, że tu w Polsce każdy przekłada sobie mecze jak mu pasuje i ta kwestia niewątpliwie jest do poprawki, żeby nie było bałaganu. W Niemczach nie miało to miejsca  wszyscy grali zgodnie z odpowiednio wcześniej ustalonym terminarzem.

11.    W swojej tenisowej karierze grałeś i trenował z wieloma świetnymi zawodnikami ze światowego topu, kogo z nich uważasz za wzór do naśladowania pod względem profesjonalizmu?
 Jeżeli miałbym podać przykład takiej suwerennej pracy to na pewno Dimitrij Ovtcharov i Michael Maze. Widać było, że tych dwóch chłopaków zawsze wykonuje należycie swoją ciężką pracę. Szczególnie u Dimy widać było ogromne samozaparcie i chęć spędzania tych wielu godzin na sali. Naprawdę fajnie to wyglądało gdy przychodził weekend, a Dima w sobotę czy niedzielę przychodził przez dwie godziny trenować serwis lub grać z ojcem trening na wiele piłek i to na pewno robiło wrażenie. Jemu nie trzeba było o tym ciężkim treningu mówić czy też przypominać, u niego brało się to z automatu. Natomiast moim idolem, którego miałem okazje oglądać nie na treningu tylko zawodach był 3 krotny mistrz świata Wang Liqin.

12.    Wróćmy jednak do Bogorii, jak na początku dogadujesz się z nowymi kolegami z drużyny i trenerem?
 Nowi koledzy to tak naprawdę tylko umowna nazwa, gdyż już od listopada zeszłego roku trenuje w Grodzisku. Zresztą znamy się również z licznych obozów kadry Polski czy innych rozgrywek. Dlatego dogadujemy się bardzo dobrze.

13.    W nadchodzącym sezonie Bogoria oprócz rozgrywek w Superlidze będzie występować w Lidze Mistrzów, do tego dochodzą turnieje indywidualne w kraju i za granicą. W związku z tym chyba ciężko w trakcie sezonu będzie znaleźć czas na spokojny i merytoryczny trening, czy też czas dla rodziny i przyjaciół?
 Wiadomo kiedy zacznie się już ten właściwy sezon czyli występy w Lidze Mistrzów, Superlidze i dojdą do tego wyjazdy na Pro Toury na pewno tego czasu będzie mniej na intensywny trening, ale tutaj bardzo ważna będzie rola trenera, żeby ten trening odpowiednio dostosować do tych wszystkich zawodów i wyjazdów. A co do rodziny to są już chyba przyzwyczajone do tego, że nas ciągle nie ma w domu. Ja już też przywykłem do takiego trybu życia, choć na pewno nie raz przychodzi ochota na dłuższy odpoczynek i chęć pobycia z rodziną czy bliska osobą w domu trochę dłużej, ale takie życie sportowca. Czas leci, a w sporcie czasu nie ma. Dlatego trzeba go dobrze i mądrze wykorzystać.

14.    Na początku 2011 r. w światowym rankingu ITTF zajmowałeś najwyższe w karierze 73 miejsce, czy liczysz, że pomimo tych licznych kontuzji jest szansa na powrót tej sportowej formy ze wspomnianego 2011 roku i może poprawienie jeszcze tego osiągnięcia?
 Na pewno żałuje, że wtedy się to wszystko tak potoczyło, gdy na drużynowych mistrzostwach świata w Dortmundzie w 2012 roku zachorowałem na grypę. Jednak musiałem wyjść w paru meczach, które przez wspomnianą chorobę potoczyły się nie po mojej myśl. W efekcie czego spadłem kilkanaście miejsc w światowym rankingu, ale nie składam  broni. Grodzisk jest takim miejscem gdzie mogę wykrzesać z siebie jeszcze więcej, dlatego też zdecydowałem się tutaj przyjść. Cieszę się, że Tomek do mnie zadzwonił i wyszedł z taką ofertą. Mam nadzieję, że nasza współpraca potrwa dłużej i że uda mi się jeszcze osiągnąć to samo miejsce co w 2011 roku.

15.    Jakie zatem cele indywidulane i drużynowe na nadchodzący sezon stawia sobie Jakub Kosowski?
  Jeśli chodzi o cel drużynowy to chciałbym znowu zdobyć drużynowe mistrzostwo Polski. Ostatnie chyba zdobyłem z Odrą Księginice w 2003 roku i potem wyjechałem do Niemiec. Jeśli chodzi o cele indywidualne to nie stawiam sobie na razie jakichkolwiek celów ponieważ 6 miesięcy jestem bez żadnych poważnych startów i najpierw muszę coś zagrać, żeby zobaczyć jak moje ciało się zachowuje w poważnej grze na punkty, jak radzę sobie ze stresem. Także ten cel indywidualny zostawmy do naszej następnej rozmowy.

16.    Na zakończenie czego w nowym sezonie powinni Ci życzyć wszyscy kibice i sympatycy Dartomu Bogorii Grodzisk Mazowiecki?
Przede wszystkim tego żeby kontuzja nie powróciła…No i oczywiście mistrzostwa z Bogorią.