We wczorajszym Przeglądzie Sportowym znalazł się obszerny artykuł podsumowujący sobotni finał LOTTO Superligi. Przypomnijmy, że w nim Dartom Bogoria pokonała 3:0 Dekorglass Działdowo i zapewniła sobie 7 tytuł Drużynowego Mistrza Polski. Poniżej treść tego artykułu.
To, czego dokonali w sobotnie popołudnie zawodnicy Dartomu Bogorii przejdzie do historii ligowego ping-ponga. Grodziszczanie wystąpili bez swojego japońskiego superlidera Kaii Konishiego (zatrzymały go w Japonii obowiązki klubowe), za to rywale wystawili najmocniejszy skład z niepokonanym w tym sezonie (bilans 17:0) Chińczykiem Shangiem Kunem, a w roli Polaka zagrał naturalizowany niedawno Czech Jiri Vrablik. Wydawało się, że wszystkie atuty są po stronie Dekorglassu, jednak Bogoria pokazała wielką klasę i sposób, w jaki powinno się przygotować do najważniejszego meczu. Porażka 0:3 jest dla działdowian szokiem, ale nie ma w niej ani krzty przypadku.
Dekorglass chciał chyba zaskoczyć grodziszczan, wystawiając Shanga już do pierwszego pojedynku (to oznaczało, że drugi raz zagra dopiero w ewentualnym piątym starciu, a nie jak to zwykle bywa w przypadku liderów, w czwartym). To był dość kontrowersyjny pomysł, bo wiadomo było, że plan Dekorglassu zakładał wygranie przez Chińczyka obu jego potyczek oraz dorzucenie przez któregoś z kolegów trzeciego oczka. Tymczasem już w pierwszym starciu tego meczu doszło do walki Shanga z liderem Bogorii Panagiotisem Gionisem (normalnie najlepsi gracze obu drużyn rywalizują dopiero w czwartym pojedynku). Gdyby zatem Shang jednak przegrał na otwarcie, działdowianie stanęliby pod ścianą. I tak się stało!
Ten pojedynek był hitem całego spotkania zespołów z Grodziska i Działdowa. Chińczyk prowadził 2:1 w setach, a w czwartej partii już 10:7. Grek pokazał jednak, że jest wart każdych pieniędzy – broniąc trzy meczbole, zdobył kolejno pięć punktów i wygrał seta na 2:2. W przypadku obrońcy kluczem do zwycięstwa, zwłaszcza w meczu z rywalem, który dobrze gra przeciwko defensywie, jest odebranie przeciwnikowi pewności siebie. I to się 39-letniemu Panosowi świetnie udało. W piątym secie już dominował, zwyciężył i wywrócił Dekorglassowi scenariusz meczu do góry nogami.
Wielkie pochwały należą się też Markowi Badowskiemu, który w drugim pojedynku pokonał 3:0 obrońcę Wanga Yanga. Skośnooki obywatel Słowacji to czołowy defensor w Europie (choć innego typu niż Gionis, bo na bekhendzie ma krótkiego czopa, a Grek długiego, no i Wangowi zdarza się podcinać piłkę forhendem, zaś Gionis tą stroną tylko atakuje), jednak Badowski zagrał z nim jak profesor, a nawet profesor doktor habilitowany. Nie było mowy o podpalaniu się i zbijaniu piłki na siłę. Marek grał na zimno, często używał bekhendu, grał lekko i rotacyjnie, pamiętając o tym, że im mocniej uderzy, tym trudniejszą dostanie z powrotem piłkę. Bił ostro wtedy, gdy był pewny (albo prawie pewny), że rywal już do tego zagrania nie dojdzie. To był jeden z najlepszych występów polskich pingpongistów przeciwko klasowemu obrońcy w ostatnich latach. Widać było, że gracz Bogorii jest doskonale na Wanga przygotowany przez trenera Tomasza Redzimskiego. Grał tak dojrzale, jakby miał nie 22, ale przynajmniej 30 lat.
Po tym triumfie było już 2:0 dla Bogorii i grający trener Dekorglassu Jiri Vrablik, który od połowy sezonu występuje już jako Polak (w każdym meczu w drużynie musi wystąpić co najmniej jeden Polak) miał ratować honor drużyny. Choć to zupełnie nie na nim miał spoczywać ciężar wywalczenia pierwszego złota dla klubu z Działdowa, tylko na sowicie opłacanych gwiazdach rodem z Azji. Vrablik walczył dzielnie, ale Pavlovi Siruckowi nie dał rady i to właśnie czeski zawodnik Bogorii postawił stempel na złotej koronie dla Grodziska, który odzyskał panowanie po jednym sezonie przerwy.
W Działdowie mogą natomiast już mówić o grodziskim koszmarze. To już trzeci sezon z rzędu, gdy w najważniejszym momencie Bogoria staje im na drodze do szczęścia. W 2017 i 2018 roku Tomasz Redzimski i jego ekipa wyrzucali Dekorglass w półfinale, teraz w finale. I to za każdym razem to ekipa z północnego Mazowsza przystępowała do rywalizacji jako zdecydowany faworyt. Niesamowite!
Przypomnijmy jeszcze, że brązowe medale w tym sezonie wywalczyły Unia AZS AWFiS Gdańsk oraz Kolping Frac Jarosław. Choć w przypadku klubu z Podkarpacia bardziej niż o wywalczeniu brązu można mówić o przegraniu złota lub choćby srebra. Przecież to obrońca tytułu.
Źródło: Przegląd Sportowy