Robert Floras po kontuzji uda czuję się już dobrze i razem z klubowymi kolegami uczestniczy w obozie kadry Polski w Ostródzie. “Na razie trenuję na 90 procent” – przyznaje.
Za tobą kontuzja, która wykluczyła cię z udziału w obozach w Cetniewie i Drzonkowie. Co się stało?
Robert Floras: Po okresie urlopowym zbyt szybko i dynamicznie przystąpiłem do treningu w Cetniewie. Naderwałem mięsień przywodziciela prawego uda. To był mikrouraz. Badanie USG wykazało jakieś zwapnienia i blizny. Ból i napięcie nie pozwalały mi trenować, mimo że próbowałem. Na szczęście przez ostatnie trzy tygodnie jeździłem do Żyrardowa i Warszawy na profesjonalne zabiegi rozciągające. Rehabilitacja przyniosła efekt i dzięki niej jestem na obozie w Ostródzie. A były obawy, że przerwa może potrwać nawet sześć tygodni.
Jak trenuje ci się na obozie?
– Wszystko jest już w porządku. Mamy 2-3 treningi dziennie, fizyczne i techniczne przy stole. Ja trenuję na razie jeszcze na 90 procent, czasem kończę zajęcia 15 minut wcześniej niż pozostali. To ze względów profilaktycznych. Nie chcę dopuścić do kolejnego naderwania mięśnia.
Te trzy tygodnie straty mogą wpłynąć na twoje przygotowania i dyspozycję na początku sezonu?
– Straciłem trochę czasu i na razie jestem mocno zmęczony treningami. Na pewno będzie mi trudniej, ale postaram się wszystko jak najszybciej nadrobić. Chcę wystartować w turnieju World Tour na Białorusi, a potem w Czechach, gdzie atakować będziemy złotego medalu sprzed roku w deblu. Mam zatem trzy tygodnie na zbudowanie formy.
Co sądzisz o nowych, plastikowych piłkach, które zastępiły celuloidowe?
– Są lżejsze, mają mniej rotacji i trudniej nadać im siłę. Te, którymi trenujemy w Ostródzie są jeszcze słabej jakości, dlatego czekamy na poprawę. W Nadarzynie grałem piłkami firmy DHS, więc teraz mam pewien obraz porównawczy. Myślę, że przyzwyczaimy się do tych piłek. Tak naprawdę rotacja nadal jest duża, zwłaszcza przy serwie. Może łatwiej jest tylko blokować piłkę.
Od września Bogoria już piąty raz w historii rywalizować będzie w Lidze Mistrzów. Co sądzisz o grupowych przeciwnikach z Niemiec, Francji i Austrii?
– Na pewno rzuca się w oczy kolejna konfrontacja z Borussią Duesseldorf. Myślę, że dobrze trafiliśmy i mamy wyrównaną grupę. Co mają powiedzieć zawodnicy Olimpii Grudziądz, którzy znaleźli się w najtrudniejszej stawce? Po prostu taki jest poziom Ligi Mistrzów. Tutaj grają same najlepsze zespoły w Europie.
No właśnie, do ekipy z Duesseldorfu dołączył grecki obrońca Gionis, w superlidze grać będą Chen Weixing, Wang Yang i Szczetinin. Kolejny raz trzeba przywołać temat gry na obronę
– Tak, zdecydowanie będę musiał potrenować moją grę na obronę. W Grodzisku na co dzień będzie mieszkał i trenował Michał Murawski, czasami ma z nami ćwiczyć Tosia Szymańska. Będziemy robić wszystko, żeby sparować z defensorami i mieć z nimi kontakt. Ale cieszy fakt pojedynków i kontaktów z takimi graczami w superlidze.
Niedawno wziąłeś ślub i urodziła ci się córka. Paradoksalnie, ta kontuzja i rehabilitacja pozwoliły ci chyba na większy i dłuższy kontakt z rodziną?
– Tak, dzięki kontuzji rzeczywiście mogłem spędzić czas z żoną i córką. Były okazje do odwiedzin rodziców, którzy mogli cieszyć się wnuczką. Amelka jest zdrowa, wesoła, dobrze znosi podróże i ma spokojny sen. Wszystko jest w porządku, a to powoduje, że mogę skupić się teraz na solidnym treningu tenisa stołowego.