"Żałuję, że nie próbowałem mocniej. Wyszedłem do gry jak skazaniec…" – powiedział po meczu z Olimpią-Unią Grudziądz Robert Floras.
Mistrzowie Polski w starciu "na szczycie" 11. kolejki Wschodzący Białystok Superligi ulegli wicemistrzom 0:3. Po meczu powiedzieli:
Paweł Fertikowski: Jest smutek. Szkoda mojej gry, bo czułem się naprawdę bardzo dobrze. Minimalnie spadła mi uwaga w drugim i czwartym secie, gdzie też prowadziłem na początku. Z czasem przeciwnik zmieniał grę, cały czas trzeba było się dostosowywać. Na tej porażce świat się nie kończy. Wyciągamy wnioski i gramy dalej!
Wiele jest celów i marzeń na następny rok. Myślę, że razem z klubem możemy myśleć o półfinale czy nawet finale Ligi Mistrzów. Nie wiadomo, kiedy następnym razem taka sytuacja powtórzy się. Ćwierćfinałowy rywal z Austrii jest bardzo wymagający, ale spokojnie w naszym zasięgu.
Indywidualnie, nie myślę czysto wynikowo. Chcę cały czas rozwijać się, piąć w górę. Nie nakładam sobie presji. Jestem czujny, gotowy i patrzę w przyszłość pozytywnie.
Robert Floras: Mecz nie ułożył się po naszej myśli. To był mocny przeciwnik dla nas, zwłaszcza grając bez Oha. Ale myślę, że mogliśmy zagrać lepiej, głównie ja. Trudno było mi podjąć jakąkolwiek walkę. Rywal był trudny, niewygodny. Żałuję, że nie próbowałem mocniej. Wyszedłem do gry jak skazaniec, kurczę… To był błąd, bo jestem dorosłym człowiekiem i nie powinienem takich rzeczy robić. Trochę źle to wyszło. Ale gratuluję Olimpii, wygrała zasłużenie.
Grudziądz na pierwszym miejscu, my na drugim. Mam nadzieję, że na koniec sezonu będzie odwrotnie. Pamiętajmy, że jeszcze runda rewanżowa i play-off'y. To jest też lekcja dla nas, z której na pewno wyciągniemy wnioski, by w następnym meczu z Grudziądzem było lepiej. Są mocni, wymagający, więc my musimy zagrać na wyższym poziomie i lepiej przygotować się.
Wszystkim kibicom i sympatykom tenisa stołowego życzę dużo zapału do gry, przychodzenia i oglądania naszych meczów; spokojnych i wesołych Świąt oraz jak najlepszego nowego roku – samych radosnych dni i wszystkiego, co sobie wymarzą.