Paweł: czuję wielkie rezerwy

“Chcę wciąż się rozwijać i przełamywać swoje ograniczenia. Czuję, że mam jeszcze wielkie rezerwy” – mówi Fertikowski po zwycięstwie w III GP Polski.

Paweł, jak podsumujesz swoją grę w całym turnieju?
– Cały czas odczuwam ten start w kościach. Jestem bardzo szczęśliwy ze zwycięstwa, ale przede wszystkim z tego, że potrafiłem pokonać różne problemy przed i w trakcie turnieju.

Jakie?
– Ponownie odezwał się uraz barku, codziennie brałem po dwie tabletki przeciwbólowe, by móc grać. Już po meczu ligowym z Radkiem Mrkvicką w Bytomiu czułem ból. Do tego przed zawodami doszedł problem z nogami, które odmawiały mi posłuszeństwa i nie pracowały tak, jak powinny. Czułem też zmęczenie i duży stres, ale o to chodzi w sporcie, by pokonywać takie trudności. Dlatego tym bardziej cieszę się z tego sukcesu.

Chyba najtrudniejszy był półfinał z Mateuszem Gołębiowskim?
– Tak. Objąłem prowadzenie 2:0 w setach, ale on potem prezentował się znacznie równiej i dostosował się do mojej gry. W siódmym secie przegrywałem 8-10 i 10-11. Na szczęście zachowałem zimną krew i wykorzystałem jego błędy w decydujących momentach.

Sam finał był już łatwiejszy?
– Tylko od pewnego momentu. Jakub Perek wygrywał 2:1 i 7-5, ale od tej chwili ja przejąłem kontrolę nad grą i dyktowałem jej warunki. Wtedy było już łatwiej o punkty z zawodnikiem, który był rewelacją turnieju. Z kolei słabiej zagrałem w 1/8 finału z Konradem Kulpą. Wygrałem 4:2, ale cały czas byłem bardzo spięty.

Musisz przyznać, że do półfinału miałeś bardzo przyjemny układ drabinki turniejowej
– Tak, miałem łatwą drogę, ale dlatego, że ci teoretycznie słabsi poogrywali faworytów. Nie grałem z Jakubem Dyjasem, z którym przegrałem w I Grand Prix. Podobnie, mój finałowy przeciwnik wyeliminował m.in. Kosowskiego, Szymańskiego i Lewandowskiego. Z drugiej strony, nie mogę powiedzieć, że było lekko, bo w swojej połówce drabinki miałem Daniela Góraka i Roberta Florasa. Po prostu wykorzystałem swoją szansę, którą dało mi losowanie i inne wyniki.

W Ostródzie byłeś trzeci, w Zawierciu 12., a teraz wygrałeś. Jaki jest prawdziwy Paweł Fertikowski?
– Mam nadzieję, że taki, który zawsze zajmuje miejsce na podium. Ale konkretne wyniki dla mnie są mniej ostotne. Najważniejsze, bym ustabilizował swoją grę i ciągle ją poprawiał. Chcę wciąż się rozwijać i przełamywać swoje ograniczenia. Czuję, że mam jeszcze wielkie rezerwy.

W Wałbrzychu rozegrano pierwszy raz turniej Grand Prix seniorów. Podobała ci się sama organizacja zawodów?
– Hotel i jedzenie były bardzo dobre, wszystko w jednym miejscu, nie trzeba było podróżować. Mogę trochę ponarzekać na stare stoły i piłki oraz na słońce, które przedzierało się przez niektóre niezasłonięte okna. Z tego powodu część gier przenoszono na inne stoły, co powodowało lekkie opóźnienia.

Dziś powinniście grać z drużyną z Torunia w meczu 14. kolejki superligi, lecz rywale zostali wykluczeni z rozgrywek. To dobrze, że nie ma tego spotkania?
– Bardzo dobrze. Będziemy mogli odpocząć i nabrać sił. Będę codziennie jeździł do Żyrardowa do fizjoterapeuty, by doprowadzić swój bark do użyteczności. Przez najbliższy tydzień będzie to nieuniknione, a potem zobaczymy, jakie będą efekty zabiegów.