GIEŁDA TRANSFEROWA LOTTO SUPERLIGI

You are currently viewing GIEŁDA TRANSFEROWA LOTTO SUPERLIGI

Przedstawiamy giełdę transferową Lotto Superligi pingpongistów. Na razie najciekawszych transferów dokonał Dekorglass Działdowo, który pozyskał Jakuba Dyjasa i Andreja Gacinę.

Okres transferowy w tenisie stołowym ma większe znaczenie niż w innych dyscyplinach, bo skład zebrany do określonego dnia nie podlega zmianom już do końca sezonu. W normalnych czasach tym dniem dla Lotto Superligi i ekstraklasy kobiet (w niższych ligach czasu jest więcej) jest 22 lipca, teraz okno transferowe z wiadomych względów ma być otwarte aż do 15 sierpnia.

Mimo to większość ekip ma już zebrane „europejskie” składy, negocjuje się jeszcze z Azjatami, ale na zasadzie „jak przyjedzie to super, jak nie, musimy sobie radzić sami”. Większość skośnookich graczy przylatuje z Azji tylko na mecze, a to w tych niepewnych czasach może się okazać niemożliwe. Dlatego każdy klub ma przynajmniej trzech zawodników, na których może liczyć zawsze, czyli takich z Europy, a głównie naszych rodaków. Popyt na Polaków był duży – po kilkuletniej przerwie do Superligi wracają m.in. Filip Szymański i Paweł Chmiel, ten drugi nawet do mistrzowskiego Kolpinga Frac (1 lipca w hotelu Jarosław odbędzie się dekoracja drużyny złotymi medalami).

Jarosławianie mają ekipę gwarantującą walkę o medal, choć sam medal już niekoniecznie. Han Qiyao i Patryk Zatówka będą razem ćwiczyć w Gdańsku, mieszkający w Hiszpanii lider Kou Lei podpisał umowę na przynajmniej pięć meczów, a „chińska broń atomowa” w postaci Chenga Jingqi to raczej rarytas na specjalne okazje. Codzienność to Han, Zatówka i Chmiel. Czyli niezła „dwójka” (Chińczyk) i dwie „trójki” – Zatówka wraca po poważnych problemach zdrowotnych, a strażak Chmiel w I lidze miał słaby bilans 18:9 i spadł z GKTS Wiązowna do II ligi. Chmiel naprawdę jest strażakiem – występy w Kolpingu będzie łączył z pracą w Państwowej Straży Pożarnej.

Dwa największe hity transferowe stały się udziałem Dekorglassu Działdowo, który mimo wielkich nakładów od lat bezskutecznie walczy o mistrzostwo Polski. Teraz pozyskano znakomitego Chorwata Andreja Gacinę, a przede wszystkim po siedmiu sezonach wrócił do Polski nasz najlepszy pingpongista Jakub Dyjas, który ma być gwiazdą rozgrywek.

Nasza drużyna pozostała w niezmienionym składzie i ponownie będzie jednym z głównych kandydatów do tytułu. Więcej szans ma dostawać Miłosz Redzimski, gdyż Panos będzie łączył występy w Bogorii z tymi w lidze japońskiej.

Aż czterech Japończyków będzie w Enerdze Manekinie Toruń. Tyle że w meczu może zagrać tylko jeden. Poziom stanowiących żelazną trójkę Polaków gwarantuje utrzymanie, ale raczej nie medal. Czarnym koniem rozgrywek mogą się okazać Dojlidy Białystok. Jeśli Li Yongyin będzie mieszkać w Polsce, to razem z Wangiem Zeng Yi i Aleksandrem Chaninem będą w stanie wygrać prawie z każdym w lidze. – Moim marzeniem jest mistrzostwo Polski – nie ukrywa menedżer Dojlid Piotr Anchim.

Fibrain Politechnika Rzeszów też raczej spokojnie może czekać na najbliższy sezon. Przy doświadczonej parze Tomasz Lewandowski, Piotr Chodorski spokojnie może nabierać ogrania czołowy polski junior Szymon Kolasa. – Odchodzi od nas Koen Pang, który musi odsłużyć wojsko w Singapurze, ale rozmawiam z dwoma innymi Azjatami – przyznaje Lewandowski, mistrz Polski sprzed czterech lat.

Jeśli jakiś zespół musi jeszcze się naprawdę na serio rozejrzeć za wzmocnieniem podstawowego składu, jest nim 3S Polonia Bytom. – Mieliśmy już umowy z Czechami Antoninem Gavlasem i Tomasem Treglerem, lecz z powodu pandemii musieliśmy je rozwiązać. Wielka szkoda, bo ta dwójka plus Robert Floras dawała szansę na podium – żałuje menedżer Ślązaków Michał Napierała. Teraz zostali mu tylko Floras i Szymański. Bez trzeciego zawodnika przynajmniej na średnim poziomie nawet o utrzymanie może być trudno.

Podobnie wygląda sytuacja w Bydgoszczy, ale główny sponsor Lotto Zooleszcza Gwiazdy i prezes Superligi Zbigniew Leszczyński na pewno nie pozwoli, żeby kibice jego drużyny (i on sam) musieli drżeć o uniknięcie spadku. – Oprócz Polaków i Wiaczesława Burowa chcę zatrzymać Asukę Machiego, ponadto planuję transfery dwójki graczy z Europy i Azji. Żaden z nich jeszcze w Polsce nie występował – tajemniczo mówi Leszczyński.

Patryk Chojnowski i Szymon Malicki gwarantują utrzymanie AZS Balcie Gdańsk, a jeśli w zespole pozostanie (i będzie regularnie grał) wicemistrz Europy juniorów Yu Khinhang, gdańszczanie mogą wskoczyć na stałe do górnej połowy tabeli.

Takich marzeń nie mają w Lęborku, Grudziądzu, Zielonej Górze i Zamościu. Poltarex Pogoń utrzymuje dotychczasowy skład, ale bez Parka Chanhyeoka lęborczanom będzie bardzo trudno o punkty. Zresztą nawet z nim nie pójdzie łatwo, bo jeśli oni zdołają ściągnąć Koreańczyka, to i inne zespoły wystawią Azjatów. A Park do gwiazd nie należy. Olimpia Unia zatrzymała dwóch młodych Polaków, ale zarówno Jan Zandecki, jak i Marco Golla to raczej słabe „trójki” niż gracze, na których można oprzeć walkę o utrzymanie. Lucjan Błaszczyk w Palmiarni ma do dyspozycji w większości juniorów, z których perspektywiczny jest chyba tylko Mateusz Zalewski. Na punktowanie w Lotto Superlidze to za mało, podobnie jak ściągnięcie do PWSZ Zamość Hindusa Arjuna Ghosha i otoczenie go niezłymi, ale jednak tylko pierwszoligowcami.

Półtora miesiąca na uzupełnianie składów wydaje się dość długim okresem, ale wolnych graczy, którzy naprawdę wzmocniliby zespół, w Europie już praktycznie nie ma. Dlatego kluby różnymi kanałami szukają kontaktów w Azji, gdzie jest mnóstwo bardzo dobrych zawodników. Sęk w tym, że jeśli nawet są relatywnie tani, to mogą się pojawić kłopoty z ich przyjazdami. Po pierwsze z powodu ograniczeń epidemicznych, a po drugie dlatego, że dla Azjatów priorytet mają wymagania ich kadr narodowych oraz tamtejszych klubów, dla których występują na co dzień. I żadne zapisy kontraktowe z ekipami Lotto Superligi tego nie zmienią.

Jest jeszcze coś – w projekcie regulaminu na sezon 2020/21 był zapis, że w fazie play-off będą mogli wystąpić tylko ci pingpongiści, którzy zaliczyli przynajmniej 50 procent meczów rundy zasadniczej. Jeśli ten przepis zostanie utrzymany, może się okazać, że wiele ekip nie uzyska prawa do wystawienia Azjatów w walce o medale. Generalnie na razie wygląda na to, że liga będzie słabsza niż w sezonie 2019/21, ale do 15 sierpnia to może się jeszcze zmienić.

Źródło: przeglądsportowy.pl