Gdybym liczył na to, że awansuję z rankingu światowego, prawdopodobnie w ogóle nie pojechałbym na paryskie igrzyska – mówi 17-letni Miłosz Redzimski, który będzie jedynym Polakiem w olimpijskim turnieju tenisistów stołowych.
Redakcja PZTS: Gdyby powinęła się tobie noga w Bośni i Hercegowinie, ostatnią szansą byłby ranking międzynarodowej federacji ITTF.
Miłosz Redzimski: Jeszcze do niedawna wydawało się, że mógłbym zakwalifikować się na igrzyska z listy światowej, na której obecnie jestem 77. Tymczasem oprócz mnie, w Sarajewie awans wywalczyli m.in. mój kolega klubowy Grek Panos Gionis, Mołdawianin Vladislav Ursu i Ukrainiec Jarosław Żmudenko. Wszyscy oni są niżej w klasyfikacji ITTF, więc prawdopodobnie zabrakłoby dla mnie miejsca i promocji olimpijskiej z rankingu jednak nie wywalczyłbym.
Lepiej było nie czekać na końcowy ranking, tylko wziąć sprawy w swoje ręce.
I rzeczywiście tak zrobiłem, mimo że do Sarajewa przyjechałem po przebytej chorobie i kilkudniowej przerwie w treningach. W pierwszych dniach nie czułem się najlepiej, dalej byłem osłabiony i dość szybko się męczyłem. Po dwóch setach opadałem z sił i musiałem mocno się motywować i mobilizować, by wygrywać czterosetowe pojedynki.
Czyli dobrze się stało, że w meczach ze Szwajcarem Loicem Stollem, Czechem Lubomirem Jancarikiem i Bułgarem Denisławem Kodjabaszewem zwyciężyłeś po 4:0.
To był dla mnie optymalny scenariusz. Dobrze ułożyło się, że inaugurację trafiłem na Stolla, gdyż lubię i potrafię grać przeciwko defensorom. Z Jancarikiem było dużo trudniej, w dwóch setach wysoko przegrywałem, lecz potrafiłem odrobić straty i triumfować. Po tym spotkaniu nabrałem jeszcze większej pewności siebie i utwierdziłem się w przekonaniu, że jestem w stanie zdobyć „bilet” do Paryża. Ostatni mecz grupowy z Kodjabaszewem był już w miarę łatwy, chociaż to całkiem niezły zawodnik.
Dlaczego na krzesełku trenerskim był trener Tomasz Krzeszewski, asystent głównego szkoleniowca Tomasza Redzimskiego, prywatnie twojego ojca?
Zanim mój tata został trenerem reprezentacji, długo kadrę prowadził Tomasz Krzeszewski i dobrze mi się z nim współpracowało. A skoro coś wychodzi, to nie ma potrzeby zmiany. I wspólnie postanowiliśmy, że trener Krzeszewski będzie ze mną na meczach, a trener Redzimski z Samuelem Kulczyckim.
W finałowym spotkaniu przeciwnikiem był Alvaro Robles, z którym w marcu przegrałeś w Singapore Smash.
Wcześniej rywalizowaliśmy trzykrotnie, a Hiszpana pokonałem 3:0 na początku 2023 roku w turnieju w Katarze. Później faktycznie poniosłem porażki w Czechach i Singapurze. Jednym z najważniejszych wniosków był zmiana serwisu, co utrudniło Roblesowi dokładny odbiór. W konsekwencji bardzo dużo atakowałem, spychając przeciwnika do odbioru. W ostatniej akcji, przy 13:12, zepsuł wysoką piłkę i tym samym mogłem odetchnąć. Gdyby trafił, znów musiałbym uzyskać dwupunktową przewagę.
Źródło: Sportowefakty.wp.pl